Witajcie kochane!
No i mamy nowy rok. Mam nadzieje, że rozpoczęłyście go w bardzo milej atmosferze i że tak już zostanie.
Mój zaczyna się naprawdę dobrze. Jednym z powodów jest - Naturalna henna Khadi!
Niby błachostka a jak potrafi ucieszyć. Bardzo lubię zmiany, a nowy rok wydaje się idealnym momentem.
Ponieważ jestem dość odważną osoba i lubię eksperymentować wybrałam odcień czerwony.
Krótki opis? Czemu nie!
Cena - Ja zapłaciłam za nią 25 zł - standardowa cena lepszej drogeryjnej farby + koszt przesyłki. Opakowanie zawiera 100g proszku. Dla włosów średniej długości 3/4 z pewnością wystarczy.
Zapach - Mojej koleżance kojarzył się z zapachem stajni, a mi przypomina wzmocniony zapach liści nori - algi w które zawija się składniki sushi. Mam nadzieje, że nie będzie się utrzymywał na włosach
Niby błachostka a jak potrafi ucieszyć. Bardzo lubię zmiany, a nowy rok wydaje się idealnym momentem.
Ponieważ jestem dość odważną osoba i lubię eksperymentować wybrałam odcień czerwony.
Krótki opis? Czemu nie!
Cena - Ja zapłaciłam za nią 25 zł - standardowa cena lepszej drogeryjnej farby + koszt przesyłki. Opakowanie zawiera 100g proszku. Dla włosów średniej długości 3/4 z pewnością wystarczy.
Zapach - Mojej koleżance kojarzył się z zapachem stajni, a mi przypomina wzmocniony zapach liści nori - algi w które zawija się składniki sushi. Mam nadzieje, że nie będzie się utrzymywał na włosach
Konsystencja - Po wymieszaniu z wodą (jak zaleca producent) tworzy się bardzo gęsta papka o zabarwieniu brązowym. Pomimo gęstości aplikacja jest wygodniejsza od aplikacji chemicznych farb.
Dostępność - Strony internetowe. Niestety nie spotkałam się z odbiorem osobistym w Warszawie - jeśli, któraś z Was wie coś na ten temat poproszę o informacje.
Działanie - Cóż.. producent obiecuje pokrycie odrostów - moich nie pokrył. Kolor jest bardzo ładny i intensywny, nie mniej jednak nie ma to nic wspólnego z czerwienią. Nie zauważyłam również odżywienia włosów - to również obiecuje producent. Włosy są sztywne, tępe, a bez odżywki w spray'u nie dałoby się ich rozczesać, bez wyrwania połowy włosów. Hennę spłukiwałam z włosów około 6 razy i na skórze głowy ciągle osadzony był proszek (może to wynika z tego że źle przygotowałam mieszankę). Dodatkowo włosy stoją jak druty nie da się ich w żaden sposób ułożyć, ale myślę że minie to z czasem.
Na wyżej ukazanym zdjęciu, możecie zobaczyć moja bliznę po rozcięciu sobie głowy na jednej z prób zespołu w którym byłam wokalistka - dłuższa i z biegiem czasu śmieszna historia o której kiedyś Wam opowiem, na pewno!
Nie jestem zadowolona z efektu, natomiast nie zrezygnuje z hennowania. Myślę, że to najmniej inwazyjna metoda koloryzacji włosów. Moje włosy aktualnie są w fatalnej kondycji i wiem, że wybierając henne wybieram mniejsze zło.
Dziękuję za uwagę i do napisania!
Emily